Ujawniamy, kto importował "zboże techniczne". Czas na "listę Telusa"
Lista podmiotów sprowadzających do Polski tzw. zboże techniczne była jedną z najpilniej strzeżonych tajemnic polskiego państwa. Wirtualna Polska dotarła do niej, w wykazie jest 91 firm. Jak potwierdza Prokuratura Krajowa - sprawą zajmują się śledczy, a kilka osób usłyszało już zarzuty.
Lista, którą ujawniamy, to lista podmiotów, które - w ocenie organów państwa - ściągały do Polski tzw. zboże techniczne, czyli zboże nienadające się do spożycia przez ludzi. Może być jednak wykorzystane np. do celów energetycznych.
Nie jest to wykaz wszystkich firm, które importowały wszelkie rodzaje zboża do Polski, czyli nie jest to tzw. lista Telusa. Zarazem minister rolnictwa wskazywał, że opublikowanie właśnie listy dot. zboża technicznego umożliwi publikację wykazu wszystkich podmiotów zaangażowanych w handel zbożem.
Na liście, którą publikujemy, dominują firmy z branży rolnej - są to głównie hurtownie. Są tutaj też przedsiębiorcy z branży meblowej czy remontowej, którzy chcieli się dorobić. I przyznają to wprost.
Autentyczność listy potwierdziliśmy w dwóch różnych źródłach. Zarazem część firm, które odpowiedziały na nasze pytania, uważa, że nie powinny znajdować się w tym wykazie. Równocześnie znalazły się w obrębie zainteresowań organów państwa, w tym prokuratury.
Prokuratura Krajowa potwierdziła nam, że prowadzonym postępowaniem objętych jest prawie 100 podmiotów gospodarczych biorących udział w procederze sprowadzania zboża z Ukrainy. Postawiono już pierwsze zarzuty. Sam fakt ściągania do Polski tzw. zboża technicznego nie oznacza popełnienia przestępstwa. Takim byłoby dopiero wykorzystanie niepełnowartościowego produktu np. do produkcji żywności.
"Zboże techniczne" to pojęcie, które zaczęło robić zawrotną karierę medialną wiosną 2023 roku.
To wtedy okazało się, że w 2022 roku, już po wybuchu pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę, do Polski z Ukrainy trafiła ogromna liczba zboża (głównie pszenicy). Tyle że najprawdopodobniej niespełniającego naszych norm spożywczych.
- [Zboże techniczne - red.] to pojęcie umowne. Chodzi o zboże, które nie powinno być przeznaczone do spożycia przez ludzi, a wykorzystywane jedynie w celach przemysłowych - mówiła w wywiadzie dla WP Maria Pawłowska, prawniczka z Centrum Prawa Żywnościowego i Produktowego.
Z kolei Krzysztof Gwiazda, prezes Zarządu Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Zbożowo-Młynarskiego, w rozmowie z portalspozywczy.pl wskazywał, że najprawdopodobniej pojęcie zostało wymyślone przez kilka firm spośród tych, sprowadzających zboże z Ukrainy. Zrobiono to prawdopodobnie dlatego, by mogły one uniknąć kontroli i czekania na granicy polsko-ukraińskiej.
Przejeżdżając przez granicę, formalnie miało być to zboże "techniczne", czyli jak rozumiem, nieprzeznaczone do celów spożywczych czy paszowych. Zboże konsumpcyjne podlega kontroli sanitarnej, a paszowe weterynaryjnej, zadeklarowanie przeznaczenia technicznego skutkowało zapewne brakiem takich kontroli - przypuszczał Gwiazda.
Efekt był jednak taki, że o tzw. zbożu technicznym mówili niemal wszyscy - na czele z politykami.
Dymisja i obietnica
Opozycja wskazywała, że rządzący dopuścili do zalewu polskiego rynku niesprawdzonym zbożem. Rządzący ripostowali, że nie mogli zablokować transportu. Prokuratura zaś wszczęła kilkadziesiąt postępowań dotyczących ewentualnych nieprawidłowości wokół wwozu "zboża technicznego" do Polski.
Zaczęły się protesty rolników, którzy domagali się dymisji ówczesnego ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka. "Zalanie" polskiego rynku ukraińskim zbożem wpłynęło bowiem na sytuację finansową polskich gospodarstw rolnych.
Kowalczyk przez kilka tygodni próbował się bronić, ale ostatecznie stracił stanowisko.
Na jego miejsce powołany został Robert Telus. I szybko obiecał, że będzie chciał ujawnić listę podmiotów, które wwoziły zboże z Ukrainy do Polski – nie tylko to tzw. techniczne, lecz każde.
Na obietnicach się skończyło.
We wrześniu 2023 r., pytany o tę kwestię przez WP Robert Telus, odpowiedział: - Powiedziałem, że lista powinna być ujawniona i nadal tak uważam. Tylko że problem jest taki: ja mam listy kontrolowane przez moje inspekcje. Nie mam zaś firm, których nie kontrolowały moje inspekcje, czyli tych, które sprowadzały "zboże techniczne". I teraz proszę sobie wyobrazić sytuację, że opublikuję jedne listy, a innych nie. I że zabraknie niektórych firm, a niektóre będą. Nie można dopuścić do takiej sytuacji.
Wirtualna Polska postanowiła więc ministrowi rolnictwa pomóc. Publikujemy listę firm, które sprowadzały "zboże techniczne". Nic zatem - jak wynika ze słów Telusa - nie powinno stać już na przeszkodzie, by położyć karty na stół i opublikować listę wszystkich podmiotów.
Litera prawa
Lista, którą dysponujemy, to lista będąca w dyspozycji organów państwa. W dwóch różnych źródłach potwierdziliśmy jej autentyczność.
Co to oznacza? Tyle, że zdaniem organów państwa, podmioty, które znajdują się w publikowanym przez Wirtualna Polskę wykazie (znajduje się na końcu tekstu), wwoziły tzw. zboże techniczne do Polski.
My - podkreślamy to wyraźnie - nie przesądzamy, czy tak było w rzeczywistości.
Nie oznacza to też, że nie istnieją żadne inne podmioty, które przywoziły "zboże techniczne" z Ukrainy do Polski. Być może są, tylko nie ma ich w wykazie, którym dysponują organy państwa.
Jednocześnie, pomimo że prokuratura prowadzi postępowania w tej sprawie, nie sugerujemy złamania prawa przez kogokolwiek.
Maria Pawłowska w rozmowie z WP zwracała zresztą uwagę, że nikt nie broni nieprawidłowości. Jeżeli ktoś ściągał zboże, które nie powinno być stosowane w żywieniu człowieka, i wykorzystywał je niezgodnie z przeznaczeniem - łamał prawo.
- Ale dopóki zboże spełniało wszystkie normy, by być wykorzystywane właściwie do jego przeznaczenia, to takie zboże mogło być ściągane z Ukrainy do Polski. Dlatego firmy, które to robiły, robiły to legalnie - zaznaczała Pawłowska.
Tzw. zboże techniczne mogło być wykorzystywane np. w celach energetycznych. Mówiąc wprost - palone.
Śledztwo, w ramach którego połączono ponad 100 postępowań dotyczących procederu handlu ukraińskim zbożem, prowadzi specjalny Zespół Prokuratorów z Prokuratury Regionalnej w Rzeszowie. Postępowanie jest w toku.
Łukasz Łapczyński, rzecznik prasowy Prokuratury Krajowej, przekazał WP, że kilku osobom postawiono już zarzuty:
- Dotyczą między innymi oszustwa na szkodę polskiej spółki zajmującej się handlem zbożem poprzez sprzedaż pszenicy i wcześniejsze zatajenie faktu, że została sprowadzona z Ukrainy jako "zboże techniczne", oszustw celnych oraz przestępstwa skarbowego przez deklarację dotyczące przeznaczenia zakupionego na terytorium Ukrainy zboża, które następnie za pośrednictwem agencji celnych wykorzystały w procedurze odpraw celnych towarów z jednoczesnym wprowadzeniem w błąd organu uprawnionego do kontroli co do okoliczności rzeczywistego jego przeznaczenia, gdzie towar podlegał tzw. reglamentacji pozataryfowej, a w rzeczywistości był przeznaczony do obrotu na rynku rolno-spożywczym. Wartość towaru wynikająca z faktur wyniosła ponad 6,3 mln zł.
Zainteresowanie prokuratury
Prokuratura Krajowa w odpowiedzi na nasze pytania poinformowała, że postępowaniem jest objętych prawie 100 podmiotów gospodarczych sprowadzających zboża z Ukrainy.
Bez winy
Najbardziej znany w powszechnym odbiorze podmiot z listy to Spółdzielnia Mleczarska Mlekovita.
Adrianna Sapińska, rzeczniczka prasowa Mlekovity, poinformowała nas, że firma prowadzi przejrzystą politykę komunikacyjną z mediami. A zatem, mimo że pytanie dotyczy tajemnicy przedsiębiorstwa, może nas poinformować, że firma nigdy nie podpisywała kontraktu na zakup "zboża technicznego".
Czyli sprawy nie ma? Mimo wszystko - jest.
- Według informacji, które posiadamy, sprawą zajmują się organy ścigania, którym udzieliliśmy odpowiednich wyjaśnień. Mając na uwadze obowiązek przestrzegania obowiązującego prawa, Spółdzielnia Mleczarska Mlekovita w Wysokiem Mazowieckiem z uwagi na prowadzone w sprawie śledztwo oraz związane z tym obostrzenia nie może udzielić odpowiedzi w tym temacie - poinformowała nas rzeczniczka Mlekovity.
O zainteresowaniu prokuratury mówi nam też Beata Ryznar z BN-POL, spółki zajmującej się sprzedażą zboża.
Ryznar w odpowiedzi na pytania WP wskazuje, że współpraca spółki z partnerami z Ukrainy ma charakter ciągły, a przedmiotem zainteresowania BN-POL są produkty pełnowartościowe spełniające wszelkie wymagane prawem normy.
- Umieszczenie naszej spółki na nieznanej nam liście podmiotów, które importowały tzw. zboże techniczne, pozostaje dla nas o tyle zaskoczeniem, że nasz "udział" w tych czynnościach pozostaje marginalny, żeby nie powiedzieć znikomy i w skali ogólnopolskiej zupełnie nieistotny - wskazuje Ryznar.
I dopowiada, że spółka zaimportowała raptem 18-19 ton "zboża technicznego" - czyli wykonano jeden kurs samochodu ciężarowego o niepełnym załadunku. A zakupu dokonano tylko na własne potrzeby, niespożywcze.
Nie może być więc też mowy - zdaniem przedstawicielki spółki - by doszło do jakiegokolwiek naruszenia prawa. W ocenie Beaty Ryznar nie ma też mowy o przyczynieniu się do negatywnych następstw dla szeroko rozumianego rynku zbożowego w Polsce, w tym uderzeniu w polskich producentów rolnych.
- Posiadamy także wiedzę o tym, że prowadzone są postępowania przygotowawcze w tym temacie, przy czym wskazujemy, iż z naszej strony pozostajemy w pełni do dyspozycji zainteresowanych organów ścigania - mówi Beata Ryznar, podkreślając, że postępowanie nie jest w fazie przeciwko spółce.
Polityczna nagonka
"Zboże techniczne" na Ukrainie kupowała też Agrotrade sp. z o. o. z siedzibą w Szczecinie.
Marcin Kulesza, reprezentujący spółkę, wyjaśnia WP, że inwazja rosyjska na Ukrainę, jednego z największych producentów zboża na świecie sprawiła, że na Ukrainie gwałtownie podskoczyły stawki transportowe oraz generalnie logistyczne. Przykładowo, jeżeli w polskich portach za załadunek zboża na statek płaci się około 30-40 zł od tony, to stawki w portach Ukrainy przekraczały często 30-50, ale dolarów. Z uwagi na blokadę morską i system konwojowania statków, wzrosły frachty morskie, koszty ubezpieczeń cargo itp.
- W związku z tym zwyczajnie stała się opłacalna sprzedaż zboża z Ukrainy drogą lądową do UE. Dlatego też w 2022 roku po raz pierwszy nawiązaliśmy kontakty z kontrahentami ukraińskimi. Importowaliśmy z Ukrainy zboża paszowe oraz techniczne. Były to stosunkowo niewielkie ilości stanowiące około 2 proc. całego naszego obrotu. Towar zakupiony w imporcie został w całości eksportowany do Niemiec i krajów Beneluksu. Zboże techniczne zostało sprzedane jako komponent do biopaliw, czyli na cele energetyczne - wskazuje Marcin Kulesza.
Agrotrade ma świadomość zainteresowania sprawą przez różne państwowe instytucje. W spółce były już przeprowadzone liczne kontrole.
- Chyba już wszystkich możliwych urzędów, które sprawdzają ciągle te same dokumenty. Świadczy to dobitnie o politycznym charakterze sprawy - dopowiada Kulesza.
I wyjaśnia, że pojęcie "zboże techniczne" jest terminem urzędniczym.
Nie oznacza ono jakości zboża, jak sugerują media i politycy oraz populiści z Agrounii, a jedynie przeznaczenie na rynku i w związku z tym sposób odprawy celnej. Niejednokrotnie pszenica techniczna importowana do Polski była lepszej jakości, aniżeli pszenica konsumpcyjna wyprodukowana w Polsce. Trzeba mieć również świadomość, że żadna mieszalnia pasz, żaden młyn, nie kupi kota w worku i zawsze sprawdza każdą jednostkową dostawę pod względem jakości. Wobec tego artykuły niejednokrotnie pojawiające w prasie o tym, że ktoś mógł jeść chleb ze "zboża technicznego" mają jedynie charakter sensacyjny - wyjaśnia Marcin Kulesza.
Przedstawiciel Agrotrade konkluduje, że temat zboża technicznego jest tematem politycznym.
- Jestem przekonany, że w roku 2024 już mało kto będzie o tym pamiętał. Czekamy na ten czas, bowiem jesteśmy zmęczeni wielokrotnymi kontrolami, które - można się pokusić o taka ocenę - mają znamiona nękania. Utrudniają nam pracę, odciągają od spraw istotnych - twierdzi przedsiębiorca.
Podobne informacje przekazała nam Frescho Group Poland Sp. z o.o.
Reprezentująca spółkę Mariya Ivanyuk wskazała w odpowiedzi na pytania WP, że firma zajmuje się importem i eksportem towarów od 2015 r.
Kukurydza oraz pszenica na cele techniczne były importowane do Polski zgodnie z procedurami i natychmiast zostały eksportowane tymi samymi samochodami bez przeładunku do innych krajów Unii Europejskiej.
Ivanyuk przyznaje, że w firmie przeprowadzane są kontrole. Mniej więcej co cztery miesiące działalność spółki sprawdzają urząd celno-skarbowy oraz urząd skarbowy.
- Żadna z wyżej wymienionych kontroli, jak również z lat wcześniejszych, nie wykazały żadnych uchybień. Z tak zwaną aferą zbożową nasza firma nie ma w najmniejszym stopniu nic wspólnego - deklaruje przedstawicielka spółki.
Kwestia kontaktów
Na liście, do której dotarliśmy, są jednak też podmioty z branż zupełnie niezwiązanych z rolnictwem. Byliśmy ciekawi, skąd się tam wzięły.
- Tak jak każdy, chciałem wykorzystać to, na co pozwoliło państwo. Ja to wykorzystałem w jakiejś mikroskali. Byli tacy, którzy wykorzystali dużo bardziej - mówi anonimowo jeden z przedsiębiorców.
Przyznaje, że wcześniej nie zajmował się obrotem zbożem.
- Ale jak się otacza ludźmi, którzy mają jakieś informacje, to się to wykorzystuje. Była pandemia i ci, którzy mogli, kupili maseczki. Skąd wiedzieli? No wiedzieli. Ja nie zrobiłem niczego, co było nielegalne. Zboże zostało kupione, a potem sprzedane. A skoro pojawiło się go za dużo w Polsce, to pewnie dlatego powstał problem - słyszymy.
Od przedstawiciela innej z firm słyszymy z kolei, że rynek był wolny. A zatem każdy może kupić i sprzedać, co chce.
- Jeśli ktoś ma kontakty, to korzysta - przyznał nasz rozmówca.