Gabinety są przepełnione. "Połowa to osoby z dodatnimi testami"
Sezon infekcyjny trwa, a w lutym zaczął się także sezon alergiczny. To sprawia, że zakatarzonych Polaków jest mnóstwo, a będzie jeszcze więcej. Lekarze alarmują, by nie ignorować alergii, tym bardziej lecząc się na własną rękę, zwłaszcza lekami dostępnymi bez recepty, które mogą uzależniać.
1. Potrójna kumulacja. Dla alergików wiosna to ciężki czas
Według Światowej Organizacji Alergii (WAO) około 30 do 40 proc. mieszkańców globu ma jakąś alergię. Jak podaje Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ), w Polsce z jej powodu cierpi ok. 12 mln osób, osiem milionów ma alergiczny nieżyt nosa, a ponad cztery miliony osób zmaga się z astmą.
Prof. Ewa Czarnobilska, kierownik Zakładu Alergologii Klinicznej i Środowiskowej na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie przyznaje, że alergie stały się chorobą cywilizacyjną. - Populacja alergików rośnie i widzimy to po przepełnionych gabinetach i rosnących kolejkach do alergologów - dodaje w rozmowie z WP abcZdrowie.
Najczęstsze są alergie wziewne. Pierwsze objawy alergicy mogli zauważyć już w lutym, kiedy pyliła leszczyna, a wraz z nią olcha. Kolejne tygodnie wiosny to czas na pylenie cisu, topoli czy wierzby.
- Niestety, zmiany klimatyczne i związane z tym wcześniejsze pylenie drzew w tym roku były zaskoczeniem nawet dla pacjentów już zdiagnozowanych - przyznaje prof. Czarnobilska.
- Nie kojarzyli więc bólu głowy, kataru, łzawienia czy kaszlu z pyleniem leszczyny czy olchy. Alergicy, którzy zapalenia alergicznego wówczas nie leczyli, musieli zmierzyć się ze skutkami osłabienia śluzówki dróg oddechowych i większą podatnością na zakażenia wirusowe, niekiedy kończącą się bardzo ciężką infekcją - wyjaśnia ekspertka.
Problem zauważa także dr n. med. Piotr Dąbrowiecki, alergolog, specjalista chorób wewnętrznych, członek zarządu głównego Polskiego Towarzystwa Alergologicznego, przewodniczący Polskiej Federacji Stowarzyszeń Chorych na Astmę, Alergie i POCHP. - Mamy wiosnę: sezon infekcyjny, smogowy i wreszcie sezon alergiczny - mówi krótko w rozmowie z WP abcZdrowie.
- Nawet połowa naszej populacji to osoby z dodatnimi testami, które mogą zareagować na alergeny - obecne teraz w atmosferze pyłki olchy, topoli czy już niedługo pyłki brzozy, które pojawią się na południu Polski i będą wędrować, a "kichaczy" i osób z załzawionymi oczami zacznie przybywać w postępie logarytmicznym - dodaje.
2. Jak rozpoznać alergię?
Jak odróżnić infekcję od alergii? Jeśli katarowi nie towarzyszą bóle mięśniowe czy gorączka, to może być to pewna wskazówka.
- Rok temu w marcu czuliśmy się źle, w tym roku w marcu również, niestety, czasami pacjent od dziesięciu lat wiosną notuje pojawienie się dolegliwości. W takich przypadkach prawdopodobnie winna jest alergia i trzeba zrobić z nią porządek, poczynając od testów, na immunoterapii kończąc - mówi dr Dąbrowiecki.
Poza katarem pojawiają się też mniej charakterystyczne symptomy. - Mogą to być objawy skórne, bo w momencie kiedy wychodzimy na zewnątrz do skóry z łatwością mogą przyklejać się pyłki. Pojawia się swędzący rumień na twarzy, a w momencie podrażnienia skóry przez drapanie i tarcie wcieramy alergen w naskórek, nasilając dolegliwości. Na podobnej zasadzie działają testy alergiczne naskórkowe, kiedy po wprowadzeniu alergenu w naskórek, pojawia się pokrzywka, obrzęk, wyprysk - tłumaczy ekspert.
Dodaje, że może wystąpić świąd dłoni, a nawet zespół pyłkowo-pokarmowy, czyli świąd w obrębie jamy ustnej po zjedzeniu jabłek czy moreli. Jak mówi lekarz, objawy te wymagają pilnej konsultacji alergologicznej.
- Bagatelizujemy te objawy, bo pojawiają się i znikają, ale brak leczenia alergii to prosta droga do astmy i przewlekłego zapalenia zatok, a to są już choroby, z którymi nie żyje się łatwo. To codzienność z napadami duszności, męczącym kaszlem czy świstami oddechowymi, objawami, które przeszkadzają w pracy i w szkole, wybudzają w nocy. A początki były niewinne miesiąc, rok, dziesięć lat wcześniej, kiedy bagatelizowaliśmy katar czy kaszel - kwituje.
3. Bagatelizują i leczą się na własną rękę
Jak uciążliwy jest dla pacjentów katar, zdaje sobie sprawę dr Magdalena Krajewska, w sieci znana jako @instalekarz. W jednym z postów alarmuje, że Polacy nadużywają kropli z ksylometazoliną bądź oksymetazoliną. Sięgamy po nie w czasie infekcji i na katar alergiczny. Jak wyjaśnia dr Dąbrowiecki, to droga na skróty.
- Problem pojawia się w momencie, gdy pacjent nadużywa kropli do nosa, traktując je jak rozwiązanie problemu. To tak jak maskowanie gorączki paracetamolem - tymczasowe zbicie temperatury nie sprawia, że gorączka cudownie znika na dobre - mówi dr Dąbrowiecki.
Prof. Czarnobilska tłumaczy, że krople nie leczą alergii ani infekcji, jedynie powodują obkurczenie naczyń śluzówki, dzięki czemu nos się udrażnia, a pacjent może oddychać swobodnie.
- Jeżeli receptory w naczyniach są nieustannie bombardowane i aktywowane, to bronią się w tzw. mechanizmie regulacji w dół. Następuje efekt z odbicia, czyli nadmierne rozszerzenie naczyń i obrzęk oraz katar naczynioruchowy. Skutkiem jest brak reakcji na jakiekolwiek leczenie farmakologiczne, a pacjent wymaga zabiegów laryngologicznych usuwających przerost śluzówki. I takich pacjentów niestety mamy dużo - przyznaje prof. Czarnobilska.
"Regularne stosowanie kropli może prowadzić do tzw. zespołu odstawienia, gdy osoba nagle przestaje je stosować. Objawy odstawienia mogą obejmować nasilony obrzęk nosa, nadmierne wytwarzanie śluzu, zatkany nos, bóle głowy i inne nieprzyjemne objawy" - alarmuje @instalekarz.
- Błona śluzowa z czasem zaczyna się ścieńczać, a skutkiem może być nawet perforacja, wręcz "dziury" w nosie - dodaje w rozmowie z WP abcZdrowie.
Dr Krajewska wyjaśnia, że w praktyce zawodowej nie zaleca stosowania kropli z ksylometazoliną czy oksymetazoliną, bo pacjenci nie umieją ich właściwie stosować.
- Są bez recepty i dedykowane dzieciom od pierwszego miesiąca życia, uzależniamy od nich nie tylko siebie, kompletnie nie zdając sobie sprawy z tego, co robimy - mówi lekarka. - Można je stosować jednorazowo na noc, przez dwa-trzy dni maksymalnie. Nie codziennie czy kilka razy dziennie przez tydzień, dwa, trzy. Rekordziści stosują je przez kilka, a nawet kilkanaście lat - dodaje.
Dr Krajewska mówi wprost: wszyscy pytają, jak odstawić te krople. - Można zmniejszać stężenie każdego dnia albo próbować zakraplać je tylko do jednej dziurki - radzi. - To nie jest proste, czasem trzeba przemęczyć się nawet dwa tygodnie, żeby śluzówka zaczęła wracać do normy.